Co roku około 600 milionów ptaków ginie po zderzeniu z amerykańskimi drapaczami chmur – wynika z badań Cornell Lab of Ornithology. Najgorzej jest w Chicago, Houston i Dallas, gdzie znajdują się trasy ich migracji.
Przyciągnięte sztucznym światłem w wieżowcach, ptaki stają się zdezorientowane i zderzają się ze szklanymi ścianami. Problem jest szczególnie wyraźny w przypadku wędrownych ptaków z Kanady i Ameryki Łacińskiej. Jednym z epicentrów tej masowej zagłady są Chicago, Houston i Dallas. To właśnie tam ptaki po pokonaniu tysięcy kilometrów, giną w kilka sekund. Znajdują się one w centrum najbardziej ruchliwych ptasich tras w Ameryce Północnej.
Skalę problemu pogarsza fakt, że dzikie ptactwo migruje przeważnie w nocy. To wtedy w wieżowcach zapalają się światła, które wabią i oślepiają ptaki. Zwierzęta wpadają na siebie nawzajem albo zagubione latają wokół budynków do momentu, aż opadną z sił i w końcu wylądują na ulicy, gdzie czekają na nie kolejne zagrożenia. Często zdarza się też, że ptaki widzą roślinność w mieszkaniach z bezpiecznym schronieniem. Próbując się tam ukryć zderzają się z niewidzialną dla nich przeszkodą.
W 1997 roku w Nowym Jorku powstał projekt mający na celu niesienie ratunku dla poszkodowanych zwierząt. Wolontariusze z fundacji „Bezpieczny lot” starają się odszukiwać ranne ptaki, a także prowadzą statystyki dotyczące ich zgonów. Niedawno organizacja nawiązała także współpracę z innym projektem: Lights Out New York. Wspólnymi siłami zachęcają właścicieli wysokich budynków, żeby wyłączali na noc światła, szczególnie w czasie dwóch sezonów migracyjnych. Do tego akcja ma jeszcze jeden pozytywny akcent – pozwala oszczędzić energie, a co za tym idzie także zmniejszyć koszty utrzymania wieżowca. To właśnie ten drugi argument często przeważa szalę i coraz więcej drapaczy chmur decyduje się okresowo wyłączać zasilanie, promując się jednocześnie jako firmy pro-ekologiczne.