Jedyna taka wystawa w Polsce. Prace Bruce’a Gendelmana pokazane w Krakowie.

Powiązane

Leśnicy w Wielkopolski podarowali hojną kwotę szpitalowi dziecięcemu w Poznaniu

100 000 złotych - tyle poznańscy leśnicy przekazali na...

Gwiazda Hollywood odwiedziła Ogród Botaniczny w Krakowie

Hollywoodzka gwiazda Milla Jovovich kilka dni przebywała z rodziną...

Krakowska restauracja uznana za najlepszą w Polsce

Według jury konkursu World Culinary Awards, słynąca z polskiej...

Jakie jest najbardziej zakorkowane miasto w Polsce i na świecie?

Korki w wielu polskich miastach to smutna codzienność. Właśnie...

Udostępnij

PRZESIEWANIE POPIOŁÓW Współczesne Spojrzenie na Holokaust – Sztuka bez Świadków.
To tytuł wyjątkowej wystawy prac Bruca Gendelmana., którą można do jutra podziwiać w Pałacu Sztuki na Placu Szczepańskim.  Nie jest to jakaś tam kolejna wystawa. Prac na niej zaprezentowanych nie rozpatruje się w kategoriach estetycznych. Nie chodzi o to czy te prace są mniej, czy też może bardziej przyjazne dla oka. Nie trzeba też być żadnym wyrafinowanym ekspertem by zrozumieć przekaz. Jest on jasny i czytelny.  O to właśnie chodziło by mówić wprost i bez ogórdek. Nie, nie mówić. Krzyczeć! Bruce Gendelman chce wykrzyczeć prosto w twarz to co wielu wolałoby przemilczeć. Jeśli jednak nadal nie jesteście przekonani czy pójść, może zainteresuje Was fakt, że Bruce Gendelman wbrew temu co znajdziecie na stronie Pałacu Sztuki wcale nie jest artystą. Jest prawnikiem, który poczuł że ma coś ważnego do powiedzenia. Zechciejcie go wysłuchać bo warto. Macie na to czas do 08.07.

Bruce Gendelman sam o sobie mówi „nie jestem artystą, jestem prawnikiem”. Jest to małe niedopowiedzenie, bo Bruce jest prawdziwym magnatem ubezpieczeniowym. Ma tyle pieniędzy, że sam sponsoruje transport swoich prac na wystawy. Co więc sprawiło, że człowiek sukcesu zajął się sztuką? Pewnie pomyślicie, że nadmiar pieniędzy i nuda osoby, która  może sobie pozwolić na wszystko więc wciąż szuka nowych podniet.
Nie w przypadku Bruce’a.  Zaczął malować faktycznie dla siebie, ale nie dla rozrywki czy przyjemności. Przez sztukę chciał się uwolnić od dręczących go demonów.

- Advertisement -

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy to szwagier Bruce’a  – Richard Edelman (artysta z Milwaukee) stworzył i przekazał swoją rzeźbę „Szofar Kraków: Wwezwaie do powrotu” Krakowskiemu Centrum Kultury Żydowskiej.  Gendelman zdecydował się towarzyszyć szwagrowi i siostrze w wyprawie do Polski na uroczyste odsłonięcie rzeźby. Nie był to jednak jedyny powód przyjazdu. Gendelmanowie postanowili wykorzystać wizytę w Polsce by poznać historię swojej rodziny pochodzącej z Bolechowa na Ukrainie. Wszyscy ich przodkowie (oprócz dziadka) zostali zgładzeni w Holokauście. Podczas wizyty na Ukrainie rodzeństwu udało się ustalić dokładnie co spotkało członków ich rodziny, przez jakie piekło przeszli i jak zostali zamordowani.  Oprócz Bolechowa odwiedzili również muzeum Auschwitz- Birkenau.

Te wszystkie informacje które zdobyli, obrazy które widzieli… to musiało zostawić po sobie głęboki ślad.  Wcześniej Bruce uważał, że „to kuszące by móc odwrócić się od szczegółów tego oślepiającego koszmaru”. Po wizycie w Polsce i na Ukrainie nie mógł dłużej zamykać oczu. Musiał je szeroko otworzyć i spojrzeć w sam środek piekła. To co tam zobaczył zaowocowało pierwszym obrazem z serii „Birkenau Barracks Memorial”. W sumie powstały cztery obrazy przedstawiające to co zostało z obozu – ruiny baraków nad którymi górują kominy, a komin w tym miejscu jest czymś wyjątkowo wymownym. To on zamienił więźniów w popioły tańczące na niebie. Kiedy Gendelman zobaczył je na własne oczy, stwierdził że te właśnie ocalałe kominy są niczym pomniki. Cztery rzeczywistej wielkości płótna przedstawiające te właśnie pomniki namalowane zostały nie pędzlem a szpachlą. Nie jest to tylko środek artystyczny, a bardziej symboliczny. Szpachlą bowiem więźniowie budowali te przerażające budynki.

źródło: media

Tą samą techniką powstały również obrazy z serii „Birkenau Deathscape”. Na szczególną uwagę zasługuje tu „Aerial View of Birkenau”. Ogromny obraz przedstawiający panoramę obozu. Dodajmy działającego obozu. Widzimy więc rzędy równiuteńko ustawionych baraków. Już samo to robi wrażenie, bo powala nas ich ogrom. Zaczynamy myśleć ilu ludzi mieściły i więziły. Ilu ich przymusowych mieszkańców zamieniło się w popiół widoczny na obrazie. Dodatkowego dramatyzmu dodaje to co dzieje, się na drugim planie. Widzimy zachód Słońca. Coś co powinno być piękne. Ale nie tutaj. W Auschwitz nic nie było piękne. Panował w nim wieczny mrok, a światło zachodzącego Słońca jest tu jedynie kontrastem dla widocznego na obrazie głównego źródła światła, bijącego wręcz po oczach mimo wieczornej pory. To rozbuchany krematoryjny ogień, pochłaniający kolejne istnienia.


źródło:
media

Obojętnie nie da się też przejść obok dwóch instalacji.
Birkenau Bunks Diorama”  – Wchodzimy do ciemnego ciasnego pomieszczenia i …. Nagle znajdujemy się wewnątrz baraku. Ludzie, a właściwie człekokształtne powykręcane formy w piżamach upchnięte jedna na drugiej patrzą wprost na nas. Ucisk serca, wstrzymany oddech. Można sobie wyobrazić co czuli więziowe po raz pierwszy wprowadzani do baraku. Jak bardzo musieli być przerażeni i zdezorientowani. Pierwszy raz widzieli coś tak dziwacznego, nienaturalnego. I mieli tu mieszkać? Spać na przepełnionych pryczach? Ale gdzie? Gdzie się położyć? Czy to się dzieje naprawdę?
My na szczęście możemy w każdej chwili wyjść, ale warto się na chwilę zatrzymać i oddać zadumie nad tymi, którym się to nie udało.  Warto też wspomnieć iż wszystkie manekiny mają „twarz” Bruce’a Gendelman’a. Nie chciał on wymyślać nieprawdziwych twarzy ani używać wizerunku prawdziwych ofiar ze względu na szacunek dla nich. Zrobił więc serię zdjęć swojej twarzy w różnych minach i przeniósł je na manekiny.

źródło: media

„Arbeit Macht Frei” – The Selection to druga wstrząsająca instalacja. Poświęciłam jej sporo uwagi. Trudno oderwać nie tyle oczy co myśli. Na szczycie cyniczny napis z bramy wejściowej
„Arbait Macht Frai”. To pierwsze co widzieli nowo przybyli. Tak ich witano. Zaraz potem ich oczom ukazywał się SSman decydujący o życiu lub śmierci. Ty na prawo, Ty na lewo. Ale tak naprawdę nie zależnie od tego, na którą stronę się trafiło i tak wszyscy kończyli swą drogę tak samo. W krematorium.
Cały ten proces został tu zobrazowany przy użyciu drutu kolczastego, maski gazowej, deszczownic prysznicowych, puszek po Cyklonie B, włosów i popiołu.