Stoi pośrodku niczego, a wokół beczą tylko owce. Wygląda jak wapienny kopiec albo ogromne kurze jajo. Tymczasem jest to pomnik upamiętniający niezwykłe wydarzenie – pierwszy udany lot nad Atlantykiem, którego dokonali William Alcock i Arthur Brown.
Około 2500 lotów transatlantyckich odbywa się każdego dnia. Podróż nad oceanem można dziś odbyć w mniej niż sześć godzin. Dziś łatwo zapomnieć już o tym, że kiedyś taki wyczyn wydawał się niemożliwy. Pierwsi piloci pokonujący tę trasę podróżowali w maszynach z otwartym kokpitem. Studiując te historie, współcześni piloci kręcą głową z niedowierzaniem.
Prawie sto lat temu dwóch młodych angielskich lotników o nazwisku William Alcock i Arthur Brown wykonali pierwszy lot nad Atlantykiem bez międzylądowania. Gdy zobaczyli równe, płaskie pole, postanowili wylądować. Okazało się jednak, że skrawek ziemi, który wybrali nie był łąką… a bagnem. Zamiast wylądować jak zwycięzcy, zaryli nosem maszyny wprost w morze torfowego błota.
„Pomyśleć tylko, że ci faceci lecieli z prędkością 110 mil na godzinę przez Atlantyk bez żadnej osłony. Łatwo sobie wyobrazić jak musiało być im zimno” – mówi prof. Keith Ewing z Uniwersytetu w Minnesocie
Dziś w miejscu tego niezwykłego wydarzenia stoi pomnik – ogromny kamień milowy, który ma przypominać o przeszłości. W drodze do pomnika znajdziemy specjalne wizjery przezroczami. Jeśli przez nie spojrzeć, na horyzoncie zobaczyć można zbliżający się do ziemi samolot. Obok wizjerów postawiono również tablice informacyjne, przybliżające historie pionierów lotnictwa.
Foto: CNN