Bitwa o Dywizjon 303

Powiązane

Leśnicy w Wielkopolski podarowali hojną kwotę szpitalowi dziecięcemu w Poznaniu

100 000 złotych - tyle poznańscy leśnicy przekazali na...

Gwiazda Hollywood odwiedziła Ogród Botaniczny w Krakowie

Hollywoodzka gwiazda Milla Jovovich kilka dni przebywała z rodziną...

Krakowska restauracja uznana za najlepszą w Polsce

Według jury konkursu World Culinary Awards, słynąca z polskiej...

Jakie jest najbardziej zakorkowane miasto w Polsce i na świecie?

Korki w wielu polskich miastach to smutna codzienność. Właśnie...

Udostępnij

Rywalizacja polsko-brytyjskiej koprodukcji “303. Bitwa o Anglię” z polskim “Dywizjonem 303. Historia prawdziwa” wzbudza większe emocje niż same filmy.

Premiery nastąpiły jedna po drugiej, obie w sierpniu bieżącego roku. Brytyjska wyprzedziła polską o zaledwie dwa tygodnie. Ta sama historia, podobne scenariusze i pytanie- którą wybrać?

Tytuł polskiej nie pozostawia złudzeń, na którą widz powinien wydać pieniądze w kinie. “Historia prawdziwa” w reżyserii Denisa Delića uderza mocno w uczucia patriotyczne, ale czy faktycznie oba filmy tak bardzo różnią się od siebie? Jedno łączy je z pewnością- wbrew temu, co reprezentował Dywizjon 303, obie produkcje to niestety kino niskich lotów. Patos i przerysowane emocje, szczególnie wyraźne, bo podkreślone przez kiepską grę aktorską w polsko- brytyjskiej produkcji. Fatalne, nienaturalne dialogi okraszone dubbingiem nie ułatwiają sympatyzowania z bohaterami.

- Advertisement -

“303 Bitwa o Anglię” reżyserowana przez Davida Blair’a zawiera jednak kilka obrazów, które w delikatny sposób przypominają widzom, że mają do czynienia z filmem bądź,co bądź wojennym: wspomnienia polskich pilotów ze zbrodni, których świadkami byli jako dzieci, kilka scen przemocy oraz parę okaleczonych twarzy.

W polskim “Dywizjonie 303” na próżno szukać uwiarygodnienia. W całym filmie nie pada chyba ani jeden wulgaryzm, a zamiast brudu, kurzu i potu, prezentowani są wypacykowani piloci w śnieżnobiałych koszulach i wygładzonych włosach.

Produkcja Denisa Delića broni się natomiast scenami w powietrzu. To, co często w naszym kinie wojennym pozostawiało wiele do życzenia, w tym przypadku stało się atutem. Nieprzesadzone starcia samolotów, wiarygodnie oddane wnętrza kokpitów i dynamika kamery rekompensująca jakość animacji. Nie można tego samego powiedzieć o brytyjskim obrazie.

Obu filmom brakuje ukierunkowanej fabuły i wyraźnego zakończenia. Trzeba jednak uznać ich wierność wydarzeniom historycznym. Do miana superprodukcji patriotycznych jednak im bardzo daleko. To raczej wygładzone, szkolne opowiastki ze wspaniałą historią w tle- wartą opowiedzenia jej raz jeszcze, w sposób godny polskich pilotów Dywizjonu 303.