Slab City – ostatnie wolne miasto na świecie?

0
1019

Nie dociera tam woda, elektryczność, kanalizacja, a często nawet amerykańskie prawo. Są za to upał i brak naturalnego cienia. Co zatem tak przyciąga ludzi do Slab City?

O kalifornijskim mieście hipisów słyszał każdy podróżnik i fascynat ery beatników. W popkulturze zapisał się m.in dzięki historii C. Mccandlesa z filmu „Into to the Wild”, oraz książki o tym samym tytule. Ciężko nazwać to miejsce miastem: nie ma tam domów, infrastruktury, a nawet tak podstawowych na dzisiejsze czasy udogodnień, jak prąd, gaz, czy nawet woda. Wszyskie niezbędne produkty, mnieszkańcy tej osady muszą zdobywać z sąsiedniego miasta Niland.

Slab city zamieszkują ludzie, których nie stać na normalne życie, ale również artyści i hipisi. W mieście nie ma bieżącej wody, elektryczności oraz prawa. Mieszkańcy nazywają Slab City, ostatnim wolnym miejscem w Stanach Zjednoczonych. Niektórzy mieszkają tam z przymusu: zwyczajnie nie stać ich na bardziej dostatnie życie. Jednak zdecydowana większość osiedliła się tam z wyboru i mimo różnych propozycji ze strony rządu, za nic nie chce się stamtąd wyprowadzić. Jest to związane z poczuciem niezależności. Jak mawiają sami mieszkańcy Slab City – jest to ich zdaniem ostatnie wolne miasto na świecie.

Dużą część mieszkańców stanowią ludzie z północnych stanów, którzy przyjeżdżają do Slab City zimować w korzystniejszych warunkach. Dlatego latem, kiedy nieraz temperatura osiąga zawrotne 45 stopni, osada jest dużo słabiej zaludniona. Trudne warunki nie przeszkadzają jednak turystom, którzy licznie odwiedzają to miejsce. Jedną z największych atrakcji jest Salvation Mountain – kultowa instalacja wielkoformatowa, umieszczona na wzgórzu w pobliżu Slab City. Wykonana jest z cegieł błotnych i słomy, a jej powierzchnia pokryta jest kolorową farbą i ikonografią chrześcijańską z malowidłami ściennymi, rzeźbami i cytatami biblijnymi. W centralnej części instalacji znajduje się ogromne serce, a nad nim napis „God Is Love” (ang. Bóg jest Miłością). Samo wzgórze ma 15 metrów wysokości i prawie piędziesiąt metrów szerokości.

Na kempingu znajduje się wspólna biblioteka, pole golfowe, sceny z muzyką na żywo, kilka klubów towarzyskich, a także liczne mniejsze dzieła sztuki i rzeźby do zwiedzania. Z relacji odwiedzających wynika jednak, że najabardziej niepowtarzalna jest sama atmosfera, którą tworzy wspólnota mieszkańców. To właśnie dla niej tysiące podróżników decyduje się zapuścić w ten dziki rejon Kaliforni.

View this post on Instagram

s l a b c i t y

A post shared by Lykke Harrizon (@lykkeluke) on