Singapur: nawet 10 lat więzienia za rozpowszechnianie fake newsów

Powiązane

Leśnicy w Wielkopolski podarowali hojną kwotę szpitalowi dziecięcemu w Poznaniu

100 000 złotych - tyle poznańscy leśnicy przekazali na...

Gwiazda Hollywood odwiedziła Ogród Botaniczny w Krakowie

Hollywoodzka gwiazda Milla Jovovich kilka dni przebywała z rodziną...

Krakowska restauracja uznana za najlepszą w Polsce

Według jury konkursu World Culinary Awards, słynąca z polskiej...

Jakie jest najbardziej zakorkowane miasto w Polsce i na świecie?

Korki w wielu polskich miastach to smutna codzienność. Właśnie...

Udostępnij

Opublikowanie, a następnie rozpowszechnienie fałszywej informacji w Internecie nie wydaje się być niczym trudnym. Wykorzystują to internauci o specyficznym poczuciu humoru, aby wzniecić żarliwe dyskusje. Jednak żarty powoli się kończą. Coraz częściej podejmowane są próby kontroli fake newsów. Ostrą walkę podejmuje Singapur.

O fake newsach najwięcej się słyszy w czasie kampanii wyborczych. Według badań prowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Oxfrodzie wielu kandydatów korzysta z trolli i botów, które rozpowszechniają nieprawdzie informacje. Computational Propaganda Project skupiło się na 47 różnych krajach i wykazało, że w 27 z nich funkcjonują fałszywe konta, które tworzą fałszywe wiadomości – prawdopodobnie, aby przedstawić politycznych rywali w negatywnym świetle. Według tych danych, tworzenie nieprawdziwych informacji, aby manipulować społeczeństwem, nie jest niczym obcym dla polityków.

Natomiast według władz Singapuru za tworzeniem nieprawdziwych treści odpowiadają głównie zwykli użytkownicy sieci. Chcąc sprzeciwić się szerzeniem kłamstw, Singapur wprowadza drakońskie kary. Internauta, którzy stworzy fake newsa, może trafić do więzienia na 10 lat i dodatkowo zapłacić grzywnę w wysokości 735 tysięcy dolarów.

- Advertisement -

Kto będzie podejmował decyzję, czy dana informacja jest prawdziwa czy nie? Prawdopodobnie znaczący głos będzie miał rząd, co może doprowadzić do wielu naruszeń. Eksperci bez ogródek nazywają singapurską ustawę ograniczeniem wolności.

To katastrofa dla wolności Internetu. Przegłosowane prawo jest jak cios młotkiem w niezależność wielu newsowych portali w sieci. Przywódcy Singapuru przygotowali prawo, które będzie miało mrożący efekt na wolność w Internecie w całej Azji południowo-wschodniej i prawdopodobnie rozpocznie nowy rodzaj wojen informacyjnych, ponieważ będą chciały narzucić ich wąską wersję „prawdy” światu – wypowiada się Phil Robertson, zastępca w dziale Azji Human Rights Watch.

Trudno nie zgodzić się ze słowami Robertsona. Pomimo zapewnień władz Singapuru, wprowadzona przez nich ustawa dość mocno ogranicza niezależne portale. Wystarczy, że pojawi się informacja sprzeczna z poglądami rządu, aby jej twórca trafił do więzienia. W Singapurze rządzi od 60 lat ta sama Partia Akcji Ludowej, której do tej pory świetnie udawało się kontrolować mieszkańców. Internet, chociaż jest narzędziem, które może służyć propagandzie, często też propagandzie zapobiega. Władze walczą z wolnością, jaką charakteryzuje się wolne media i dość ostrymi sankcjami chcą kontrolować pojawiające się w sieci treści.

Nie jest to pierwszy krok w stronę cenzury, jaki poczynił Singapur. W rankingu wolności prasy plasuje się na 151 pozycji ze 180. Jak widać, do kontrolowanej przez rząd prasy ma dołączyć Internet.

Przeczytaj:

W Rio de Janeiro uratowano leniwca, który przechodził ruchliwą drogą.

Wrocławska literaturoznawczyni powalczy o nagrodę „Nike”

Uważaj na produkty oznaczone jako „fit”!