Elektropop owiany tajemnicą – nowa płyta The Dumplings

Powiązane

Leśnicy w Wielkopolski podarowali hojną kwotę szpitalowi dziecięcemu w Poznaniu

100 000 złotych - tyle poznańscy leśnicy przekazali na...

Gwiazda Hollywood odwiedziła Ogród Botaniczny w Krakowie

Hollywoodzka gwiazda Milla Jovovich kilka dni przebywała z rodziną...

Krakowska restauracja uznana za najlepszą w Polsce

Według jury konkursu World Culinary Awards, słynąca z polskiej...

Jakie jest najbardziej zakorkowane miasto w Polsce i na świecie?

Korki w wielu polskich miastach to smutna codzienność. Właśnie...

Udostępnij

Z kolejnymi krążkami dobrze znanych muzyków jest pewien problem. Osłuchane, wcześniejsze utwory głęboko wchodzą w nawyk, zapadają w ucho – może się zdarzyć, że po nowej płycie będziemy spodziewać się podobnych, już oswojonych dźwięków. Piosenki przypominające ulubione utwory powinny od razu nam się spodobać. Dopiero po jakimś czasie może przyjść refleksja – po co nowa płyta, skoro brzmi jak stara?

Co innego jednak, gdy nowy krążek zaskoczy i nie spełni oczekiwań. Nie będzie taki, jakiego się spodziewaliśmy. No cóż, wtedy pierwsze słuchanie może mieć smak gorzkiego rozczarowania, ale za to podczas kolejnych w głowie wybuchną małe fajerwerki.

Fajerwerków, jakie pojawiły się u mnie, nie powstydziłby się Sylwester z Polsatem.

- Advertisement -

The Dumplings to duet, który tworzą Justyna Święs i Kuba Karaś. Pierwszą płytę wydali w 2014 roku – mieli wówczas 18 i 19 lat. Na No bad days można znaleźć kilka naprawdę ciekawych utworów – elektryczne brzmienie, za jakie odpowiada Kuba, oraz delikatny głos Justyny świetnie się łączą, a wszystko spajają ze sobą oryginalne teksty.

W wydanym rok później albumie Sea you later niby niczego nie brakuje, chociaż klimat jest zupełnie inny. Wpadające w ucho elektroniczne brzmienia zostały nieco uśpione, wokal stał się spokojniejszy, a utwory dojrzalsze. I znów dostaliśmy piosenki po polsku i po angielsku, chociaż tym razem utwory w ojczystym języku zostały znacznie bardziej docenione. Kocham być z Tobą wyświetliło na YouTube’ie ponad 10 milionów użytkowników, podczas gdy Odyseusz, najpopularniejszy singiel po angielsku, zyskał 1,8 miliona wyświetleń. Być może to też sprawiło, że najnowsza płyta mieści w sobie wyłącznie piosenki pisane po polsku.

Na Raj trzeba było czekać aż 3 lata, jednak w tym czasie The Dumplings nie dało o sobie zapomnieć. Pisaliśmy o akcji Pumy Do you, w którą zaangażowała się Justyna; natomiast muzykę Kuby możemy usłyszeć u Marceliny.

fot: źródło

Okładka Raju jest ciemna, niepokojąca, tajemnicza – taki też klimat towarzyszy większości utworów. Zaczynamy w Kinie, a witają nas dźwięki przypominające kościelne dzwony. Z każdą chwilą robi się coraz bardziej mrocznie, nawet zwykle sensualny wokal Justyny brzmi złowrogo. Kino przedstawia widzów jako obserwatorów miłości, pogrzebów, narodzin, którzy po skończonym seansie mogą „odpocząć od przeżywania”. Album rozpoczyna się dość surową surowa refleksją nad emocjonalnością współczesnych ludzi.

Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się!

Następnie wkraczamy do tytułowego Raju. W teledysku, który notabene nadaje piosence zupełnie inne charakteru, pojawiają się kreskówkowe kadry. The Dumplings zestawia mroczny klimat singla z bajkowością.

Tajemniczy charakter nie opuszcza kolejnych utworów. Gdy tylko melodia staje się na chwilę bardziej beztroska, tekst dobitniej przypomina o niepokojącej atmosferze. Elektropop w wydaniu The Dumplings nigdy nie zapraszał do tańca – w owianym tajemnicą Raju raczej nawołuje do zadumy, chociaż towarzyszy jej niemal klubowy beat.

Fajnie pani śpiewa

W Nieszczęśliwej można usłyszeć dźwięk rytmicznego uderzania w bębny przeplatany kobiecym śmiechem i odgłosami komórki. Pojawiają się również fragmenty, które sprawiają, że myślę o muzyce krajów Bliskiego Wschodu. Urzeka chłopiec, który z dziecięcą szczerości mówi Justynie: „Fajnie pani śpiewa”. Tekst Przykro mi wspomina esej autorstwa Jun’ichirō Tanizaki Pochwała cienia, a sami autorzy wskazują również „na odniesienie
do różnych tekstów kultury: m.in. filmu Zapach kobiety, literatury Tołstoja i Cortazara.”

Wydawać by się mogło, że połączenie tak wielu elementów w jedną, spójną całość jest trudne. Słuchając Raju ma się wrażenie, że nie ma nic łatwiejszego.

Ostatnia piosenka stanowi całkiem zaskakujące pożegnanie z albumem. „Zabierz mnie tam, gdzie będzie nudno, ale gdzie będę szczęśliwy” – tak kończy się strofa zaśpiewana przez Kubę Karasia. Dotychczas zajmował się przede wszystkim muzyką; jego śpiew to całkiem miła niespodzianka. Mam nadzieję, że kolejne utwory The Dumplings przyniosą nam jeszcze więcej śpiewającego Kuby.

Jesteś z Wrocławia? Zobacz, co nowego na naszej stronie f7wroclaw.pl

Zdjęcie główne: źródło