Rower jako środek transportu ma dla mnie same zalety. Jest szybszy od komunikacji miejskiej, uwalniane endorfiny pozwalają na większe rozkoszowanie się codziennością i, co oczywiste jest też dużo zdrowszy od komunikacji publicznej czy samochodu. Nie dziwne więc, że wie Wiedniu, gdzie 20 procent dzieci boryka się z nadwagą wprowadzono przepis zabraniający dowożenia dzieci do szkoły samochodami. Okazuje się, że obecnie w niektórych szkołach w stolicy Austrii aż 40 proc. uczniów nie umie jeździć na rowerze.
Najważniejsze wydarzenia w Polsce w 2018. Czytaj na F7Poznań!
Początkowo plan był wdrażany bardzo ostrożnie. Magistrat zapowiedział, że przed szkołą podstawową Vereinsgasse w 2. Dzielnicy Wiednia między 7.45 a 8.15 zostanie zamknięta ulica, którą można było podjechać pod samą placówkę. Zakaz trwał od 10 września do 2 listopada.
Okazało się, że rodzice zamiast obrzucić włodarzy stekiem wyzwisk… ucieszyli się z takiego rozwiązania.
Na prośbę rodziców, szkoły oraz władz dzielnicy ulica Vereinsgasse pozostaje ulicą szkolną. Kolejne dwadzieścia szkół już zgłosiło swoje zainteresowanie udziałem w projekcie.
Wygląda więc na to, że podjęcie walki z problemem jest jak najbardziej na miejscu. Porozumienie jest po stronach zarówno miasta jak i rodziców, którzy główny problem widzą w ewentualnych niebezpieczeństwach czyhających na pociechy bez opieki. Jednak stopniowo wdrażane przez władze rozwiązania dotyczące edukacji najmłodszych pierwszych, oraz powołana w 2013 roku Agencję Mobilności (Mobilitätsagentur Wien), która promuje alternatywne dla samochodu rozwiązania zdaje się na przestrzeni lat przynosić pozytywne skutki. Takie rozwiązania zaczynają również być wymagane w Polsce. Są nawet konieczne, ponieważ okazuje się, że odwożenie dzieci do szkół jest jednym z największych czynników powodujących zagęszczenie ruchu samochodowego w wielkich aglomeracjach.
Patrząc na zachód, zaglądając do Amsterdamu, nieco marzycielsko widzę przyszłość, gdzie komunikacja rowerowa zdominowała pozostałe rozwiązania do tego stopnia, że ruch samochodowy jest mniej mile widziany niż zdrowe i ekologiczne środki transportu. Wielce kibicuje i jeszcze raz zachęcam do świadomego wybierania roweru bądź ewentualnie komunikacji miejskiej!
Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się TUTAJ
]]>Tyler, the Creator pokazuje kolekcję ubrań na sezon jesień/zima. Zobacz kreację!
Działający od prawie roku sklep Bio Family w Poznaniu stał się bezobsługowy i całodobowy. Można w nim zrobić zakupy codziennie, także w niedziele objęte zakazem handlu. Sklep Bio Family w Poznaniu działa przy ul. Murawa 2. Specjalizuje się w sprzedaży wysokiej jakości produktów ekologicznych, które posiadają europejski certyfikat żywności ekologicznej oraz europejskie certyfikaty ekologicznych kosmetyków i środków czystości. Sklep w Poznaniu stał się pierwszym bezobsługowym i całodobowym supermarketem w Polsce. Wdrożenie usługi Open 24/7 umożliwia klientom robienie zakupów przez 365 dni w roku – w nocy, każde święto i wszystkie niedziele wolne od handlu.
Jak robić zakupy w sklepie Bio Family w Poznaniu?
Klient otrzymuje specjalną kartę Open 24/7, dzięki której może samodzielnie wejść do sklepu, przykładając kartę do czytnika. Zakupy robi się bez obecności obsługi, a po wybraniu wszystkich produktów udaje się do kasy samoobsługowej. Za zakupy można zapłacić w terminalu płatniczym kartami Visa, MasterCard oraz Apple Pay lub Google Pay.
Po okresie testowym usługa Open 24/7 będzie również dostępna w pozostałych supermarketach Bio Family. W tej chwili oprócz sklepu w Poznaniu sklepy Bio Family działają w Swarzędzu i Wrocławiu.
Poznań przeciwko przemocy seksualnej. Sprwadź TUTAJ.
Pomysł na zakupy bez kolejek do tradycyjnych kas, czyli w modelu grab&go, ma też sieć Żabka, licząca ponad 5,2 tys. małych sklepów franczyzowych. Firma mocno stawia na innowacje – we wrześniu zaprezentowała tzw. „sklep jutra”, naszpikowany nowoczesnymi technologiami.
Umieszczono w nim m.in. specjalną samoobsługową kasę, w której produkty będą identyfikowane nie dzięki skanowaniu kodów, ale technologii rozpoznawania obrazów. To bardzo wygodne, bo trzeba będzie jedynie położyć produkty w pojemniku, a kasa w kilka sekund wyliczy należną kwotę.
Żabka szykuje się już do wdrożenia modelugrab&go, która działać będzie w oparciu o inteligentne kasy. Taka możliwość przewidziana będzie dla klientów korzystających z aplikacji Żappka, nad którą prace toczą się pełną parą. Ma ona służyć m.in. do płatności za zakupy. Zapewne początkowo nowe rozwiązanie zastosowane zostanie w stosunkowo niewielkiej liczbie sklepów.
Sklepy, w których nie ma tradycyjnych kas i kasjerów, to nie przyszłość, ale coś, z czym możemy się spotkać. Chociaż robienie zakupów wydaje się coraz łatwiejsze, szybsze i wygodniejsze, dylematem pozostaje automatyzacja, która wielu ludzi pozbawia miejsca zatrudnienia. Dlatego tak jak jestem ciekawy następnych kroków w postępie technologicznym, radzę również stawiać ostrożne kroki na tym polu.
Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się TUTAJ
]]>Rzecz dzieje się w Woodchurch High School w Birkenhead, liceum w Anglii. Dyrekcja w zakazie ujęła takie marki jak: Canada Goose, Moncler czy Pyrenex. Ceny kurtek i płaszczy tych marek są zatrważające, sięgają od £275 do £9,175. Dla większości rodziców taki wydatek jest nie do przyjęcia.
Dyrektorka zaznacza, że wydała zakaz z akceptacją rodziców. – Byliśmy zaniepokojeni tym, że nasi uczniowie wywierają ogromną presję na rodzicach, aby kupili im drogie kurtki czy płaszcze. Nastolatki przychodzą na zajęcia w ubraniach wartych więcej niż £700, wielu rodziców nie stać na taki wydatek. Za to uczniowie, którzy nie mają aż tak drogich ubrań, czują się stygmatyzowani, pominięci, niewystarczająco dobrzy.
Dyrekcja wyraża słuszne intencje, jednak sposób działania pozostawia wiele do życzenia. Warto zauważyć, że problem nie leży w drogich płaszczach, tylko w utożsamianiu przez uczniów luksusowych przedmiotów z wartością człowieka. Zamiast zakazywania noszenia drogich marek, powinno się edukować, eliminować źródło problemu, a nie jego przejawy. Zwłaszcza, że zakaz dyrekcji obejmuje jedynie kurtki określonych marek – co z innymi firmami, których produkty osiągają podobne ceny?
Wątpliwością również pozostaje fakt, jakoby każdy uczeń noszący drogie ubranie miał znęcać się nad innymi. Zaniżone poczucie wartości biedniejszych uczniów wymaga pomocy innego rodzaju, a ingerencja w garderobę kolegów i koleżanek z klasy z pewnością nie osiągnie efektów.
Większość komentujących prezentuje podobne stanowisko. Wskazuje się również na to, że z pewnością wielu uczniów już dostało od rodziców wymarzone kurtki, płaszcze. Po wprowadzeniu zakazu nie będą mogli ich ubierać, a więc rodzice będą zmuszeni do ponownego wydatku, ponownego zakupu innej kurtki, która nie została zakazana przez szkołę.
Część osób zwraca również uwagę na to, że szkoła powinna przygotowywać do dorosłego życia. W nim nie ma miejsca na ustępstwa czy zakazy. Wychowankowie Woodchurch High School nie mogą się spodziewać, że ich pracodawca zakaże przyjeżdżania drogimi samochodami, żeby nie urazić pracowników jeżdżących komunikacją miejską.
Dyrekcja wspomniała również, że rozważa wprowadzenie mundurków. Może to stanowiłoby lepsze rozwiązanie problemu?
l hear Woodchurch high school has banned luxury coats to stop poverty shaming. How fnn stupid is that. What they gonna ban next, skinny children, or all children except for on colour or religion. Its the most ideological stupid idea I've ever heard.
— Craig. (@afewpoints) November 17, 2018
Nie wiesz jak ruszyć z biznesem? Dowiedz się tutaj ?
Koniecznie odwiedź naszą stronę f7dobry.com